Nasz nieoceniony Nadredaktor ugiął się pod naporem zarzutów, że w swoich programach oraz na łamach jedynego słusznego tygodnika, problem pedofili jest dość wąsko omawiany i skupiony jest li tylko wokół jednego środowiska. Szczególnie przytaczaną, a przy okazji pomijaną w tym kontekście postacią jest sławny reżyser. Dlatego, chyba tylko po to, żeby się uwiarygodnić, pan Lis postanowił dać odpór tym zarzutom i przeprowadził wywiad, chciało by się rzec z ofiarą gwałtu, pedofili, ale w tym kontekście jedynie z „uczestniczka wydarzeń”. Brakowało pytań o pikantne szczegóły „wydarzeń”, ponurej atmosfery wynikającej z traumy na całe życie, skrzywienia psychiki. Dostaliśmy za to jeden wielki spektakl, w którym gwałciciel dziecka jawi się jako dobry wujek, przyjaciel wszystkich dzieci, zaszczuty i dożywotnio ścigany.
I pozostaje się tylko zastanowić jak może wyglądać następna okładka Newsweeka. Może tak?:
